środa, 10 grudnia 2014

7. Gospoda pod Świńskim Łbem

Przede wszystkim przepraszam osoby, które czytały tego bloga, że tak długo nie pisałam. Mam nadzieję, że znajdą się jednostki, które zechcą wrócić do tej historii i przede wszystkim mam nadzieję, że na kolejne rozdziały nie będzie trzeba długo czekać.

––––––––––––––––––––––––––––––––––

Początek października upłynął dziewczynie nad wyraz spokojnie. Przestały ją nawiedzać dziwne wizje i coraz rzadziej słyszała w swojej głowie głosy, które nie należały do niej samej. Przynajmniej za dnia. Noc, na jej nieszczęście, była notorycznym przeżywaniem tego samego snu i mimo że za każdym razem dostrzegała nowe szczegóły, nadal nie potrafiła zrozumieć sensu swojego koszmaru. Nigdy wcześniej nie zdarzało jej się powtarzać jednej mary co noc. Była już do tego stopnia zmęczona zaistniałą sytuacją, że coraz częściej odwiedzała zakazany las i uszczuplała szkolne zapasy składników, potrzebnych do ważenia eliksirów, żeby móc przyrządzać Eliksir Słodkiego Snu. Zaczęła się nawet zamartwiać, że jeśli taka sytuacja będzie się utrzymywać, to niedługo nie będzie w stanie zasypiać bez wspomagaczy. W dodatku ostatnimi czasy coraz częściej musiała wysłuchiwać narzekań przyjaciółek na ich nauczycielkę Obrony Przed Czarną Magią.
– Przecież żadnej z nas nie uda się zdać SUMów, jeśli nie będziemy miały szansy rzucać zaklęć w praktyce! – warknęła Lavender pewnego późnego popołudnia, opadając ciężko na fotel w pokoju wspólnym. Tego dnia kolejne dwie godziny zajęć z profesor Umbridge upłynęły na mozolnym wertowaniu książki z zaklęciami obronnymi. – Co ta ropucha sobie w ogóle wyobraża?
Narcize tylko westchnęła ciężko, nie po raz pierwszy powstrzymując się od komentarza na ten temat. Tak naprawdę Chorwatce odpowiadała obecna sytuacja. Owszem, lekcje były nudne do granic możliwości, w dodatku sam wygląd nauczycielki Obrony Przed Czarną Magią wprawiał dziewczynę w dziwny stan poirytowania, ale przynajmniej nie musiała wysłuchiwać niczyich komentarzy na temat swoich żałosnych umiejętności magicznych.
– Lav, wiesz, że się z tobą zgadzam, ale mówiłam ci, że ta sytuacja może się już niedługo zmienić – zaczęła Parvati, a w jej głosie można było usłyszeć błagalne nutki – Chodź jutro z nami do Hogsmeade, co ci szkodzi?
– Nie ma takiej możliwości, nie mam zamiaru spędzać z tym kłamcą więcej czasu niż jest to konieczne…
– Od czterech lat widujesz się z nim praktycznie codziennie, możesz przynajmniej dać mu szansę. Nie mów, że nie chciałabyś usłyszeć co dokładnie się wydarzyło tamtej nocy!
Słysząc to, panna Brown zaperzyła się nieco i widać było, że gdzieś wewnątrz toczy walkę z własnymi myślami. Dla Narcize oczywistym było, że ciekawość może zawieźć Lavender wprost do Gospody pod Świńskim Łbem, ale nie warto zapominać, że nie bez powodu trafiła do Gryffindoru.
– Powtarzam wam już od dwóch dni, że zostaję w zamku – mówiła uparcie.
– Ale nawet Narcize zgodziła się pójść, a przecież wiesz, że posługiwanie się różdżką nigdy nie było jej mocną stroną…
– Bez przesady! – prychnęła Kopljar, ożywiając się nagle. – Po pierwsze z moimi zaklęciami nie jest aż tak źle – zaczęła i wywróciła oczami, widząc mieszaninę rozbawienia i lekkiego pożałowania w spojrzeniach koleżanek. – A po drugie… – dodała pospiesznie, nie dając im możliwości przerwania jej. – …Idę tylko posłuchać co Potter będzie miał do powiedzenia, wcale nie mówiłam, że będę przychodzić na te jego lekcje, czy jak to tam Granger nazywała…
– Ja jeszcze znajdę sposób, żeby was przekonać – powiedziała pewna siebie Parvati. – Może namówię Billa Wagtaila, żeby przyszedł…? – dodała, patrząc na Lavender z cwaniackim uśmiechem.
– Nawet nie próbuj, nie trawię tego chłopaka – obruszyła się Narcize. – Nie rozumiem co wy w nim widzicie, jest jakiś uszkodzony emocjonalnie – warknęła, kręcąc głową z obrzydzeniem. Tak naprawdę parę miesięcy wcześniej i ona twierdziła, że rok starszy Puchon jest przystojny, do czasu kiedy dowiedziała się co o niej myśli. 
– Żartujesz? Przecież to brat lidera Fatalnych Jędz!
– Narc, nie bądź zazdrosna – powiedziała Brown z lekkim uśmiechem wyższości. Jej samozadowolenie wzrastało za każdym razem, kiedy dowiedziała się o chłopaku, któremu ponoć się podoba.
– To nie zazdrość, tylko współczucie – mruknęła jeszcze, podnosząc się z wygodnej kanapy. – Pogadałabym dłużej, ale mam randkę z chorwackimi klątwami. – skrzywiła się automatycznie, na myśl o szlabanie. Na jej szczęście zostało już tylko kilkanaście ostatnich stron do tłumaczenia, więc prawdopodobnie w przyszłym tygodniu będzie już wolna. Chyba, że profesor Foulke będzie chciał dodatkowo uprzykrzyć jej życie, ale nie podejrzewała żeby tak miało się zdarzyć. Będzie tylko musiała uważać na to co robi, żeby przypadkiem nie zarobić od nikogo dodatkowego szlabanu, a to akurat może być ciężkie ze względu na pracę domową, jaką zadał im Severus Snape. Mają dwa tygodnie na przygotowanie ingrediencji do dowolnego, wybranego przez siebie eliksiru, który będą mieli przygotować na lekcji. Narcize od początku zdawała sobie sprawę, że wcale nie będzie to tak proste zadanie jak się większości wydawało. Oceniane będą nie tylko wykonanie, ale też poziom trudności, więc ona – jako Gryfonka – miała zdecydowanie cięższe zadanie, ze względu na uprzedzenia Snape’a do Domu Lwa. Nie było wątpliwości, że ona i jej koledzy z Gryffindoru będą mieli zupełnie inną skalę trudności niż pozostali, dlatego zamierzała przygotować coś, co zrobi wrażenie na wszystkich. A do tego potrzebowała wyjątkowych składników, których niestety nie miał jej kto przesłać sowią pocztą, musiała więc radzić sobie sama, co nieodłącznie wiązało się z wycieczką do Zakazanego Lasu, a tym samym – z łamaniem szkolnych reguł. Nie to, żeby była to dla niej jakaś nowość. Nie mogła sobie jednak pozwolić na dodatkowe odbieranie jej wolnego czasu, którego i tak miała jak na lekarstwo. Już teraz była mocno w tyle ze szkolnymi przedmiotami, szczególnie, że w tym roku nauczyciele zadawali im zdecydowanie więcej pracy domowej niż w poprzednich latach. Narcize obiecała sobie, że po sobotnim powrocie z Hogsmeade postara się nadrobić wszystkie szkolne zaległości. Na jej nieszczęście od wyjścia do pobliskiej wioski, dzieliła ją jeszcze noc, która podobnie jak poprzednie, nie należała do najprzyjemniejszych.
Po raz kolejny jej głuche kroki odbijały się echem po kamiennym szkolnym korytarzu. Tym razem światło żarzyło się intensywnie na końcu jej różdżki, więc dokładnie widziała odbijające się złote refleksy we włosach uciekającej przed nią blondynki. Narcize nie biegła za nią. Wiedziała, że dziewczyna i tak wybierze drogę, prowadzącą do ślepego korytarza. Od razu poznała ciemnobrązowy gobelin ze smokiem i mugolskim rycerzem. Skręciła w jedyną możliwą alejkę, chociaż była pewna, że nawet przy większym wyborze trafiłaby tam gdzie trzeba, bo strach jej przyszłej ofiary wabił ją, niczym wyjątkowo silny zapach. Jasnowłosa już wiedziała że znalazła się w pułapce. Narcize skierowała na nią różdżkę, zaczynając szeptać skomplikowane inkantacje. Różdżka rozjaśniła się po raz ostatni, a przeraźliwy krzyk dziewczyny rozdarł cisze korytarzy piątego piętra.
– Narcize! – usłyszała tuż nad swym uchem i raptownie otworzyła oczy. To Parvati stała przy jej łóżku, z dłońmi na jej ramionach. Chwilę zajęło zanim do dziewczyny doszło gdzie się znajduje.
– Co jest, stało się coś? – powiedziała półprzytomnym głosem, rozglądając się po dormitorium. Pozostałe współlokatorki patrzyły na nią z mieszaniną przerażenia i zaniepokojenia.
– Krzyczałaś przez sen… wszystko w porządku?
– Miałam koszmar, jak zwykle… zapomniałam o eliksirze – wyszeptała skonfundowana. Potrząsnęła energicznie głową, żeby w pełni otrzeźwieć. Wszystko ją bolało, jak gdyby chwilę wcześniej wykonała serię morderczych ćwiczeń.
To nie ćwiczenia były mordercze, tylko twoje zamiary – szepnął rozbawiony głosik w jej głowie, ale nauczona doświadczeniem, po prostu go zignorowała.
– Nie powinnaś tyle pić tego świństwa, w końcu się uzależnisz – powiedziała z jakąś złością Lavender, wstając z łóżka i znikając za drzwiami łazienki. 
 – No to właśnie widać co się dzieje kiedy go nie wypije – warknęła Narcize, zirytowana próbą jakiejkolwiek ingerencji w jej życie. Oczywiście doskonale wiedziała, że za słowami przyjaciółki kryła się wyłącznie troska, ale mimo tego każdy przejaw kontrolowania jej postępowania działał na nią jak czerwona płachta na byka. Za dużo tego zdążyła w życiu doświadczyć.
– Zbieraj się, niedługo trzeba będzie wychodzić do Hogsmeade – rzuciła jeszcze Patil i sama opuściła sypialnie. Narcize już miała wstawać z łóżka, ale przy pierwszym ruchu skrzywiła się niemiłosiernie, stwierdzając, że brzuch jednak boli ją bardziej niż powinien. Powoli odgarnęła kołdrę, ale widząc bordowe ślady na swojej pidżamie, pospiesznie ją zasłoniła. Rozejrzała się po pomieszczeniu, czy przypadkiem nikt nie zawraca sobie nią głowy, ale Hermiona musiała wyjść wcześniej, a dwie pozostałe dziewczyny wróciły do przerwanej za jej sprawą drzemki. Ostrożnie odchyliła koszulkę, a jej oczom ukazały się rozlegle rozcięcia, ciągnące się od górnej części żeber aż do biodra z drugiej strony. Wyglądały jak wydrapane pazurami jakiegoś dużego drapieżnika.
Na pewno puma – usłyszała złośliwy chichot gdzieś wewnątrz jej głowy. Zmarszczyła brwi, zastanawiając się skąd wzięły się te ślady. Przecież to niemożliwe, żeby wychodziła poza dormitorium.
A może jednak?
Nagle ogarnęła ją panika. A co jeśli rzeczywiście opuszczała sypialnię i nawet o tym nie pamięta? Omamy słuchowe to jedno, da się jej zignorować. Wzrokowe ją przerażały, ale też da się z nimi żyć, za to brak kontroli nad własnym ciałem i zaniki pamięci? Tego przecież nie dało się zlekceważyć. Czyżby była w Zakazanym Lesie i natknęła się na jakieś dzikie zwierze? Coś przerażającego, tylko dlaczego w takim razie wyszła z tego spotkania cało, z jednym zaledwie zadrapaniem?
Swój pozna swego – po raz kolejny usłyszała ten paskudnie irytujący głosik, będący jej podświadomością i z przerażeniem spojrzała na swoją dłoń.
Nigdzie tej nocy nie wychodziła.
Musiała częściowo przemienić się podczas snu, to by wyjaśniało ból i ogólne wyczerpanie organizmu. W momencie w którym sobie to uświadomiła, nie była do końca przekonana, że to lepsza opcja niż nieświadome wędrówki poza sypialnią. Już od bardzo dawna nie zdarzało jej się nie kontrolować przemian w deatha. Pamiętała za to swoje trudne początki w sztuce animagii. Szczególnie jedna nieodwracalnie wbiła się w jej pamięć, kiedy to nie wszystkie jej kości powróciły do ludzkiego stanu. To była jedna z bardziej bolesnych i przerażających sytuacji w całym jej życiu, a warto pamiętać, że to życie do najbardziej kolorowych nie należało.
Westchnęła ciężko, zastanawiając się jakie jeszcze niespodzianki czekają na nią w najbliższym czasie. Na razie musiała obwiązać ranę bandażem, nasączonym eliksirem leczniczym. Całe szczęście, że była w jego posiadaniu, bo pójście do skrzydła szpitalnego wiązałoby się z koniecznością wymyślania historii związanej z nabyciem ran, a nie podejrzewała, żeby jej wyobraźnia była w stanie stworzyć jakąś składną opowieść, nie narażającą jej na restrykcje przez rzekome łamanie szkolnych zasad. W zasadzie wątpiła, że nawet wyobraźnia Luny Lovegood mogła wykreować coś, co w miarę logicznie uzasadnia obecny stan zdrowia Narcize.
Po południu nadeszło długo wyczekiwane przez większość uczniów, pierwsze w tym roku szkolnym wyjście do Hogsmeade. Kopljar co prawda nie była do tego wydarzenia nastawiona tak entuzjastycznie jak pozostali. Nie to, żeby odwiedzenie Miodowego Królestwa nie robiło na niej wrażenia, ale teraz miała po prostu zbyt dużo zmartwień na głowie. W dodatku zmartwień, których nie była w stanie w żaden sposób zrozumieć, a tym samym nie miała pojęcia jak nad nimi przeskoczyć. Nie ma nic gorszego, niż walka z nieznanym.
– Narc, gdzie idziesz, to tu. – Parvati pociągnęła ją mocno za rękaw szaty, zmuszając tym samym do skręcenia w stronę niezbyt przyjemnego budynku, z szyldem z całą pewnością niezachęcającym do odwiedzenia tego miejsca. Pod namalowaną odciętą głową świni znajdowały się drzwi, przez które Narcize weszła wraz z grupką uczniów. Pierwszy raz była w tym miejscu. Nie ma się zresztą co dziwić – jeśli ktoś ma do wyboru zadbane Trzy Miotły, które wręcz urzekają przytulnością i atmosferą wyczuwalnej magii w tej najcudowniejszej postaci, gdzie w dodatku unosi się zapach grzanego piwa miodowego i zestawi to z tym obskurnym barem, w którym alergicy nie wytrzymaliby kilku minut przez wszędobylskie warstwy kurzu, z pewnością nie zastanowi się dłużej nad odwiedzeniem Gospody pod Świńskim Łbem. Ale sama Narcize nie miała wyboru, bo to właśnie tu organizowane było spotkanie z Potterem, a młoda Kopljar była niezwykle ciekawa, co chłopak ma do powiedzenia. Rozejrzała się niedyskretnie po ciemnym pomieszczeniu. Ludzie przy barze i wokół niewielu stolików ustawionych pod brudnymi oknami wyglądali jak zbiorowisko największych szumowin z okolicznych terenów. Większość postaci siedziała w kapturach na głowie, a i pozostałym takie kaptury by nie zaszkodziły.
Nikt normalny tutaj nie przychodzi – pomyślała dziewczyna, z odrobiną obrzydzenia patrząc na skrzywioną twarz mężczyzny, szepczącego konspiracyjnie w rogu sali do swojego towarzysza.
No to dobrze trafiłaś – zaśmiał się głosik podświadomości w jej głowie, a dziewczyna chcąc nie chcąc musiała się zgodzić z tym stwierdzeniem. Usiadła bezwiednie na stołku obok sióstr Patil i w dalszym ciągu rozglądała się po pomieszczeniu. Nawet nie zwróciła większej uwagi na Hermionę, która zaczęła swoją przemowę. Nie przyszła tu dla niej. To nie jej słowa były w tym wszystkim istotne. Dopiero zdanie „Lord Voldemort powrócił” i reakcje pozostałych w jakiś sposób ściągnęły ją na ziemię. Spojrzała na dziewczynę całkiem przytomnie zastanawiając się ile, z obecnych tu osób w to uwierzy. No i przede wszystkim czy cokolwiek to zmieni w jej, Narcize, sytuacji. Nawet nie była jeszcze pewna czy woli, żeby czarodziejski świat dowiedział się o powrocie jej ojca z niebytu. W tej chwili zdaje się uważać na to co robi, jest w miarę ostrożny, przynajmniej w porównaniu do tego, co dziewczyna zna z opowieści i Historii Magii. Czasy w których Voldemort był w pełni władzy były przecież jednymi z najmroczniejszych w całej czarodziejskiej historii. To pewnie dlatego większość czarodziejów stara się odepchnąć od siebie możliwość jego powrotu. Tak jakby mieli nadzieję, że jeśli pomyślą, że coś jest niemożliwe, to rzeczywiście nie będzie to mieć miejsca.
– Mamy uwierzyć w powrót Tego–Którego–Imienia–Nie–Można–Wymawiać, tylko dlatego, że on tak twierdzi? – zapytał napastliwym tonem ścigający Hufflepuffu. Narcize odwróciła głowę w jego stronę. Widać było, jak sceptycznie jest nastawiony do całej sprawy. Być może też został zmuszony do przyjścia tu przez kogoś ze swoich przyjaciół? Albo był ciekawy co wydarzyło się wtedy, gdy Harry zniknął w labiryncie podczas ostatniego zadania Turnieju Trójmagicznego? Pewnie jego rodzice należą do tej niesamowicie licznej grupy czarodziejów mających nadzieję, że cała sprawa z rzekomym powrotem Lorda Voldemorta jest tylko próbą zwrócenia na siebie uwagi przez piętnastoletniego chłopca, łaknącego jeszcze większej sławy.
– Dumbledore w to wierzy...
– Dumbledore uwierzy mu we wszystko – powiedział Zachariasz Smith, wciąż nie zmieniając tonu swojej wypowiedzi. – Mamy prawo wiedzieć dlaczego Potter uważa, że Sami–Wiecie–Kto powrócił, są na to jakieś dowody?
Hermiona próbowała załagodzić sytuację, mówiąc, że nie po to się tu zebrali i nie dlatego zostało zorganizowane to spotkanie. Narcize sądziła już, że niczego więcej o tamtych wydarzeniach się nie dowiedzą. Że przybyłe osoby nie zmienią swojego stanowiska w tej sprawie, chociaż i tak większość z nich pewnie Potterowi wierzyła. Właściwie sama nie mogłaby zaprzeczyć, że osoby, które miały z nim do czynienia na co dzień, nie miały powodów, żeby uważać że kłamie. W końcu w ostatnich latach udowodnił, że ma niespotykaną zdolność do znajdowania się w sytuacjach trudnych, a czasem wręcz pozornie niemożliwych i co najważniejsze, wychodzenia z nich obronną ręką. Do tego uchodził za honorowego i skromnego, ktoś taki musiał przecież odnaleźć rzeszę ludzi, wierzących w prawdziwość jego historii.
– Na jakiej podstawie twierdzę, że Sami–Wiecie–Kto powrócił? – doszedł do jej uszu głos tego chłopaka, którego wersji, podobnie jak zresztą większość tu zgromadzonych, była ciekawa. – Bo sam go widziałem.
Narcize uniosła brwi, zagryzając wewnętrzną część policzków.
Więc skoro jesteś wybrańcem, to dlaczego go nie zabiłeś? – cisnęło się jej na usta, z ogromną dozą żalu i braku zrozumienia. Żadne wydarzenia z początku wakacji nie miałyby miejsca, a ona w końcu byłaby wolna, ze swoim ukochanym u boku.
Sama nie jesteś w stanie tego zrobić, więc czemu oczekujesz tego od Pottera?
Fala goryczy rozlała się w jej ciele, niczym gorąca herbata pita w zimowy wieczór. To był fakt, któremu nie była w stanie zaprzeczyć. Po prostu za bardzo się bała. Bała się porażki. Bała się konsekwencji. Bała się tego, co przyniósłby jej świat bez Voldemorta. A może obawiała się też jego zemsty? W końcu sam mówił o sobie jako o istocie nieśmiertelnej, ale czy rzeczywiście tak było? Narcize spróbuje walczyć, oczywiście, w końcu jest Gryfonką. Ale z całą pewnością nie będzie starała się wygrać za wszelką cenę.
– Myślisz, że będziesz w stanie go pokonać? – usłyszała pytanie i dopiero po chwili zorientowała się, że wypłynęło z jej ust. Zrobiła to nieświadomie, zupełnie naturalnie, jakby za wszelką cenę ktoś musiał ją utwierdzić w przekonaniu, że to możliwe.
– Nie wiem – powiedział po chwili Harry, patrząc na nią z jakąś zaciętością, której do tej pory nie była w stanie u niego dostrzec. – Ale na pewno nie mam zamiaru poddać się bez walki. I żadne z nas nie powinno – skierował swe słowa do wszystkich zgromadzonych. – Ministerstwo nie chce, żebyśmy na zajęciach uczyli się bronić przed tym, co czeka nas poza murami tej szkoły, więc sami musimy o to zadbać.
Narcize ostrożnie rozejrzała się po twarzach przybyłych. Wszyscy w skupieniu słuchali tego, co Potter miał do powiedzenia. Kiedy padały słowa, o zasługach chłopaka, każdy z przybyłych wydawał się coraz bardziej przekonany o tym, że jednak jest niezwykły. Że ma moc pokonania Czarnego Pana. Ale Narcize wcale nie czuła się pewna w tym przekonaniu. Wiedziała jakie możliwości miał niegdyś jej ojciec. Jakie przerażenie budziło jego imię, nawet po tym, jak utracił swą moc. Taki strach nie bierze się znikąd. Co więc może mieć średnio uzdolniony chłopak, czego brakuje jednemu z największych czarnoksiężników w historii magicznego świata? Umiejętność latania na miotle? Przecież nie zmierzą się ze sobą w pojedynku quidditcha. Dlatego właśnie Narcize nie jest w stanie uwierzyć, że Harry Potter może odmienić jej los na lepsze.
Nie warto stawać po przegranej stronie – szepnął cichutko, zwykle złośliwy głosik, gdzieś w czeluściach jej umysłu. Jakby nawet jej podświadomość wstydziła się wypowiedzieć tych słów głośniej. Wypiła duży łyk kremowego piwa, starając się wyłączyć wszystkie sygnały dochodzące do niej z zewnątrz.
Więc stań po stronie potwora, który każdego dnia gasi kolejny płomyk twojej nadziei na lepsze życie…
– Narcize, wchodzisz w to? – szepnęła do niej Parvati, kiedy zgromadzeni uczniowie zaczęli się podnosić z miejsc. Lekko skołowana dziewczyna przytaknęła energicznie, choć niezrozumienie malowało się na jej twarzy. Nie słuchała o czym dokładnie była mowa, będąc zbyt pochłoniętą własnymi przemyśleniami. Hermiona trzymała listę, na którą nie bez oporów wpisywały się kolejne nazwiska. Kiedy przyszła pora Narcize, zawahała się na moment. Normalnie w takiej sytuacji starałaby się przemyśleć wszystkie za i przeciw, ale nawet nie przypuszczała jakie konsekwencje może jej przynieść ten jeden, krótki podpis, który złożyła na pergaminie. Jak bardzo może tego jeszcze pożałować.

14 komentarzy:

  1. Nie wierze! Nowy post! Ja już myślałam że całkowicie straciłam nadzieje że coś sie tutaj pojawi ale na szczęście zaglądałam tutaj codziennie!
    Wielkie dzięki za rozdział i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Kiedyś musiałam wrócić... mam nadzieję, że tym razem już na dłużej, bo mam jakieś nowo odkryte pokłady weny, niestety odwrotnie proporcjonalne do ilości wolnego czasu. Ale w sumie może to i dobrze - im mniej mam do roboty, tym trudniej mi się zabrać za cokolwiek. Tak czy siak wielkie dzięki za komentarz. Świadomość, że są ludzie czekający na nowy rozdział daje kopa do dalszego pisania.
      No i też pozdrawiam rzecz jasna, a co!

      Usuń
  2. Witam,
    Zaczynam pisać ocenę Twojego bloga. Proszę o niezmienianie ustawień bloga, a w razie takiej konieczności - o konsultację ze mną.
    Pozdrawiam ciepło.
    (Shiibuya)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam! W imieniu swoim i całej Załogi ocenialni Shiibuya z przyjemnością informuję, że właśnie ukazała się ocena Twojego bloga. Pozdrawiam i życzę miłego dnia z nadzieją, że docenisz moją pracę i kulturalnie skomentujesz recenzję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajnie piszesz. Historia wciąga i nie można się od niej oderwać. Czekam na ciąg dalszy. Obserwuje i w wolnej chwili zapraszam do mnie - dopiero zaczynam, ale będzie u mnie bardziej pikantnie:)

    Fantazyjna
    mysli-bez-cenzury.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć!
    Zostałaś nominowana do Lisbster Blog Award!
    Więcej informacji na moim blogu: castle-of-darkness.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam!
    Zapraszam na nowy spis blogów na blogspocie. http://katalog-euforia.blogspot.com/
    Dołącz do nas :)

    Pozdrawiam, Alexx

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej! :)
    Na niebieskim-piorem.blogspot.com pojawiła się ocena Twojego bloga [103].
    Serdecznie zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć!
    Kiedy pojawi się nowy rozdział? Czekam z niecierpliwością.
    Pozdrawiam,
    Kiedyś Wingardium Leviosa a teraz Arachne

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzisiaj znalazłam twojego bloga i... Zakochałam się. Super pomysł, główna bohaterka z fascynującą psychiką i ta sytuacja z głosem i Cassandrą. Wydaję mi się, że Narcize okaże się być jasnowidzącą czy coś w tym guście, bo Cassandra to imię wieszczki.
    PS Proszę *błaga na kolanach* kontynuuj te opowiadania, bo będziesz mieć na sumieniu moją psychikę zadręczoną myślami, co będzie dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki za komentarz, jeśli wszystko pójdzie dobrze, to jutro wrzucę rozdział i to dłuższy niż którykolwiek dotychczas, także mam nadzieję, że wynagrodzę niektórym długie oczekiwanie :)

      Usuń
  10. Cześć!
    Kiedy pojawi się nowy rozdział? Czekam od kilku miesięcy a nadal nic się nie pojawia...
    Czekam niecierpliwie.

    Pozdrawiam,
    Arachne

    OdpowiedzUsuń
  11. Na http://o-pieprz.blogspot.com pojawiła się ocena Twojego bloga.

    OdpowiedzUsuń