Przede wszystkim przepraszam
osoby, które czytały tego bloga, że tak długo nie pisałam. Mam nadzieję, że
znajdą się jednostki, które zechcą wrócić do tej historii i przede wszystkim
mam nadzieję, że na kolejne rozdziały nie będzie trzeba długo czekać.
––––––––––––––––––––––––––––––––––
Początek października upłynął
dziewczynie nad wyraz spokojnie. Przestały ją nawiedzać dziwne wizje i coraz
rzadziej słyszała w swojej głowie głosy, które nie należały do niej samej.
Przynajmniej za dnia. Noc, na jej nieszczęście, była notorycznym przeżywaniem
tego samego snu i mimo że za każdym razem dostrzegała nowe szczegóły, nadal nie
potrafiła zrozumieć sensu swojego koszmaru. Nigdy wcześniej nie zdarzało jej
się powtarzać jednej mary co noc. Była już do tego stopnia zmęczona zaistniałą
sytuacją, że coraz częściej odwiedzała zakazany las i uszczuplała szkolne
zapasy składników, potrzebnych do ważenia eliksirów, żeby móc przyrządzać
Eliksir Słodkiego Snu. Zaczęła się nawet zamartwiać, że jeśli taka sytuacja
będzie się utrzymywać, to niedługo nie będzie w stanie zasypiać bez
wspomagaczy. W dodatku ostatnimi czasy coraz częściej musiała wysłuchiwać
narzekań przyjaciółek na ich nauczycielkę Obrony Przed Czarną Magią.
– Przecież żadnej z nas nie
uda się zdać SUMów, jeśli nie będziemy miały szansy rzucać zaklęć w praktyce! –
warknęła Lavender pewnego późnego popołudnia, opadając ciężko na fotel w pokoju
wspólnym. Tego dnia kolejne dwie godziny zajęć z profesor Umbridge upłynęły na
mozolnym wertowaniu książki z zaklęciami obronnymi. – Co ta ropucha sobie w
ogóle wyobraża?
Narcize tylko westchnęła
ciężko, nie po raz pierwszy powstrzymując się od komentarza na ten temat. Tak
naprawdę Chorwatce odpowiadała obecna sytuacja. Owszem, lekcje były nudne do
granic możliwości, w dodatku sam wygląd nauczycielki Obrony Przed Czarną Magią
wprawiał dziewczynę w dziwny stan poirytowania, ale przynajmniej nie musiała
wysłuchiwać niczyich komentarzy na temat swoich żałosnych umiejętności
magicznych.
– Lav, wiesz, że się z tobą
zgadzam, ale mówiłam ci, że ta sytuacja może się już niedługo zmienić – zaczęła
Parvati, a w jej głosie można było usłyszeć błagalne nutki – Chodź jutro z nami
do Hogsmeade, co ci szkodzi?
– Nie ma takiej możliwości,
nie mam zamiaru spędzać z tym kłamcą więcej czasu niż jest to konieczne…
– Od czterech lat widujesz się
z nim praktycznie codziennie, możesz przynajmniej dać mu szansę. Nie mów, że
nie chciałabyś usłyszeć co dokładnie się wydarzyło tamtej nocy!
Słysząc to, panna Brown
zaperzyła się nieco i widać było, że gdzieś wewnątrz toczy walkę z własnymi
myślami. Dla Narcize oczywistym było, że ciekawość może zawieźć Lavender wprost
do Gospody pod Świńskim Łbem, ale nie warto zapominać, że nie bez powodu
trafiła do Gryffindoru.
– Powtarzam wam już od dwóch
dni, że zostaję w zamku – mówiła uparcie.
– Ale nawet Narcize zgodziła
się pójść, a przecież wiesz, że posługiwanie się różdżką nigdy nie było jej
mocną stroną…
– Bez przesady! – prychnęła
Kopljar, ożywiając się nagle. – Po pierwsze z moimi zaklęciami nie jest aż tak
źle – zaczęła i wywróciła oczami, widząc mieszaninę rozbawienia i lekkiego
pożałowania w spojrzeniach koleżanek. – A po drugie… – dodała pospiesznie, nie
dając im możliwości przerwania jej. – …Idę tylko posłuchać co Potter będzie
miał do powiedzenia, wcale nie mówiłam, że będę przychodzić na te jego lekcje,
czy jak to tam Granger nazywała…
– Ja jeszcze znajdę sposób,
żeby was przekonać – powiedziała pewna siebie Parvati. – Może namówię Billa
Wagtaila, żeby przyszedł…? – dodała, patrząc na Lavender z cwaniackim
uśmiechem.
– Nawet nie próbuj, nie trawię
tego chłopaka – obruszyła się Narcize. – Nie rozumiem co wy w nim widzicie,
jest jakiś uszkodzony emocjonalnie – warknęła, kręcąc głową z obrzydzeniem. Tak
naprawdę parę miesięcy wcześniej i ona twierdziła, że rok starszy Puchon jest
przystojny, do czasu kiedy dowiedziała się co o niej myśli.
– Żartujesz? Przecież to brat
lidera Fatalnych Jędz!
– Narc, nie bądź zazdrosna –
powiedziała Brown z lekkim uśmiechem wyższości. Jej samozadowolenie wzrastało
za każdym razem, kiedy dowiedziała się o chłopaku, któremu ponoć się podoba.
– To nie zazdrość, tylko
współczucie – mruknęła jeszcze, podnosząc się z wygodnej kanapy. – Pogadałabym
dłużej, ale mam randkę z chorwackimi klątwami. – skrzywiła się automatycznie,
na myśl o szlabanie. Na jej szczęście zostało już tylko kilkanaście ostatnich
stron do tłumaczenia, więc prawdopodobnie w przyszłym tygodniu będzie już
wolna. Chyba, że profesor Foulke będzie chciał dodatkowo uprzykrzyć jej życie,
ale nie podejrzewała żeby tak miało się zdarzyć. Będzie tylko musiała uważać na
to co robi, żeby przypadkiem nie zarobić od nikogo dodatkowego szlabanu, a to
akurat może być ciężkie ze względu na pracę domową, jaką zadał im Severus
Snape. Mają dwa tygodnie na przygotowanie ingrediencji do dowolnego, wybranego
przez siebie eliksiru, który będą mieli przygotować na lekcji. Narcize od
początku zdawała sobie sprawę, że wcale nie będzie to tak proste zadanie jak
się większości wydawało. Oceniane będą nie tylko wykonanie, ale też poziom
trudności, więc ona – jako Gryfonka – miała zdecydowanie cięższe zadanie, ze
względu na uprzedzenia Snape’a do Domu Lwa. Nie było wątpliwości, że ona i jej
koledzy z Gryffindoru będą mieli zupełnie inną skalę trudności niż pozostali,
dlatego zamierzała przygotować coś, co zrobi wrażenie na wszystkich. A do tego
potrzebowała wyjątkowych składników, których niestety nie miał jej kto przesłać
sowią pocztą, musiała więc radzić sobie sama, co nieodłącznie wiązało się z
wycieczką do Zakazanego Lasu, a tym samym – z łamaniem szkolnych reguł. Nie to,
żeby była to dla niej jakaś nowość. Nie mogła sobie jednak pozwolić na
dodatkowe odbieranie jej wolnego czasu, którego i tak miała jak na lekarstwo.
Już teraz była mocno w tyle ze szkolnymi przedmiotami, szczególnie, że w tym roku
nauczyciele zadawali im zdecydowanie więcej pracy domowej niż w poprzednich
latach. Narcize obiecała sobie, że po sobotnim powrocie z Hogsmeade postara się
nadrobić wszystkie szkolne zaległości. Na jej nieszczęście od wyjścia do
pobliskiej wioski, dzieliła ją jeszcze noc, która podobnie jak poprzednie, nie
należała do najprzyjemniejszych.
Po raz kolejny jej głuche
kroki odbijały się echem po kamiennym szkolnym korytarzu. Tym razem światło
żarzyło się intensywnie na końcu jej różdżki, więc dokładnie widziała
odbijające się złote refleksy we włosach uciekającej przed nią blondynki.
Narcize nie biegła za nią. Wiedziała, że dziewczyna i tak wybierze drogę,
prowadzącą do ślepego korytarza. Od razu poznała ciemnobrązowy gobelin ze
smokiem i mugolskim rycerzem. Skręciła w jedyną możliwą alejkę, chociaż była
pewna, że nawet przy większym wyborze trafiłaby tam gdzie trzeba, bo strach jej
przyszłej ofiary wabił ją, niczym wyjątkowo silny zapach. Jasnowłosa już
wiedziała że znalazła się w pułapce. Narcize skierowała na nią różdżkę,
zaczynając szeptać skomplikowane inkantacje. Różdżka rozjaśniła się po raz
ostatni, a przeraźliwy krzyk dziewczyny rozdarł cisze korytarzy piątego piętra.
– Narcize! – usłyszała tuż nad
swym uchem i raptownie otworzyła oczy. To Parvati stała przy jej łóżku, z
dłońmi na jej ramionach. Chwilę zajęło zanim do dziewczyny doszło gdzie się
znajduje.
– Co jest, stało się coś? –
powiedziała półprzytomnym głosem, rozglądając się po dormitorium. Pozostałe
współlokatorki patrzyły na nią z mieszaniną przerażenia i zaniepokojenia.
– Krzyczałaś przez sen…
wszystko w porządku?
– Miałam koszmar, jak zwykle…
zapomniałam o eliksirze – wyszeptała skonfundowana. Potrząsnęła energicznie
głową, żeby w pełni otrzeźwieć. Wszystko ją bolało, jak gdyby chwilę wcześniej
wykonała serię morderczych ćwiczeń.
To nie ćwiczenia były
mordercze, tylko twoje zamiary – szepnął rozbawiony głosik w jej głowie,
ale nauczona doświadczeniem, po prostu go zignorowała.
– Nie powinnaś tyle pić tego
świństwa, w końcu się uzależnisz – powiedziała z jakąś złością Lavender,
wstając z łóżka i znikając za drzwiami łazienki.
– No to właśnie widać co
się dzieje kiedy go nie wypije – warknęła Narcize, zirytowana próbą
jakiejkolwiek ingerencji w jej życie. Oczywiście doskonale wiedziała, że za
słowami przyjaciółki kryła się wyłącznie troska, ale mimo tego każdy przejaw
kontrolowania jej postępowania działał na nią jak czerwona płachta na byka. Za
dużo tego zdążyła w życiu doświadczyć.
– Zbieraj się, niedługo trzeba
będzie wychodzić do Hogsmeade – rzuciła jeszcze Patil i sama opuściła
sypialnie. Narcize już miała wstawać z łóżka, ale przy pierwszym ruchu
skrzywiła się niemiłosiernie, stwierdzając, że brzuch jednak boli ją bardziej
niż powinien. Powoli odgarnęła kołdrę, ale widząc bordowe ślady na swojej
pidżamie, pospiesznie ją zasłoniła. Rozejrzała się po pomieszczeniu, czy
przypadkiem nikt nie zawraca sobie nią głowy, ale Hermiona musiała wyjść
wcześniej, a dwie pozostałe dziewczyny wróciły do przerwanej za jej sprawą
drzemki. Ostrożnie odchyliła koszulkę, a jej oczom ukazały się rozlegle
rozcięcia, ciągnące się od górnej części żeber aż do biodra z drugiej strony.
Wyglądały jak wydrapane pazurami jakiegoś dużego drapieżnika.
Na pewno puma –
usłyszała złośliwy chichot gdzieś wewnątrz jej głowy. Zmarszczyła brwi,
zastanawiając się skąd wzięły się te ślady. Przecież to niemożliwe, żeby
wychodziła poza dormitorium.
A może jednak?
Nagle ogarnęła ją panika. A co
jeśli rzeczywiście opuszczała sypialnię i nawet o tym nie pamięta? Omamy
słuchowe to jedno, da się jej zignorować. Wzrokowe ją przerażały, ale też da
się z nimi żyć, za to brak kontroli nad własnym ciałem i zaniki pamięci? Tego
przecież nie dało się zlekceważyć. Czyżby była w Zakazanym Lesie i natknęła się
na jakieś dzikie zwierze? Coś przerażającego, tylko dlaczego w takim razie
wyszła z tego spotkania cało, z jednym zaledwie zadrapaniem?
Swój pozna swego – po
raz kolejny usłyszała ten paskudnie irytujący głosik, będący jej podświadomością
i z przerażeniem spojrzała na swoją dłoń.
Nigdzie tej nocy nie
wychodziła.
Musiała częściowo przemienić
się podczas snu, to by wyjaśniało ból i ogólne wyczerpanie organizmu. W
momencie w którym sobie to uświadomiła, nie była do końca przekonana, że to lepsza
opcja niż nieświadome wędrówki poza sypialnią. Już od bardzo dawna nie zdarzało
jej się nie kontrolować przemian w deatha. Pamiętała za to swoje trudne
początki w sztuce animagii. Szczególnie jedna nieodwracalnie wbiła się w jej
pamięć, kiedy to nie wszystkie jej kości powróciły do ludzkiego stanu. To była
jedna z bardziej bolesnych i przerażających sytuacji w całym jej życiu, a warto
pamiętać, że to życie do najbardziej kolorowych nie należało.
Westchnęła ciężko,
zastanawiając się jakie jeszcze niespodzianki czekają na nią w najbliższym
czasie. Na razie musiała obwiązać ranę bandażem, nasączonym eliksirem
leczniczym. Całe szczęście, że była w jego posiadaniu, bo pójście do skrzydła
szpitalnego wiązałoby się z koniecznością wymyślania historii związanej z
nabyciem ran, a nie podejrzewała, żeby jej wyobraźnia była w stanie stworzyć
jakąś składną opowieść, nie narażającą jej na restrykcje przez rzekome łamanie
szkolnych zasad. W zasadzie wątpiła, że nawet wyobraźnia Luny Lovegood mogła
wykreować coś, co w miarę logicznie uzasadnia obecny stan zdrowia Narcize.
Po południu nadeszło długo
wyczekiwane przez większość uczniów, pierwsze w tym roku szkolnym wyjście do
Hogsmeade. Kopljar co prawda nie była do tego wydarzenia nastawiona tak
entuzjastycznie jak pozostali. Nie to, żeby odwiedzenie Miodowego Królestwa nie
robiło na niej wrażenia, ale teraz miała po prostu zbyt dużo zmartwień na
głowie. W dodatku zmartwień, których nie była w stanie w żaden sposób
zrozumieć, a tym samym nie miała pojęcia jak nad nimi przeskoczyć. Nie ma nic
gorszego, niż walka z nieznanym.
– Narc, gdzie idziesz, to tu.
– Parvati pociągnęła ją mocno za rękaw szaty, zmuszając tym samym do skręcenia
w stronę niezbyt przyjemnego budynku, z szyldem z całą pewnością
niezachęcającym do odwiedzenia tego miejsca. Pod namalowaną odciętą głową świni
znajdowały się drzwi, przez które Narcize weszła wraz z grupką uczniów.
Pierwszy raz była w tym miejscu. Nie ma się zresztą co dziwić – jeśli ktoś ma
do wyboru zadbane Trzy Miotły, które wręcz urzekają przytulnością i atmosferą
wyczuwalnej magii w tej najcudowniejszej postaci, gdzie w dodatku unosi się
zapach grzanego piwa miodowego i zestawi to z tym obskurnym barem, w którym
alergicy nie wytrzymaliby kilku minut przez wszędobylskie warstwy kurzu, z pewnością
nie zastanowi się dłużej nad odwiedzeniem Gospody pod Świńskim Łbem. Ale sama
Narcize nie miała wyboru, bo to właśnie tu organizowane było spotkanie z
Potterem, a młoda Kopljar była niezwykle ciekawa, co chłopak ma do powiedzenia.
Rozejrzała się niedyskretnie po ciemnym pomieszczeniu. Ludzie przy barze i
wokół niewielu stolików ustawionych pod brudnymi oknami wyglądali jak
zbiorowisko największych szumowin z okolicznych terenów. Większość postaci
siedziała w kapturach na głowie, a i pozostałym takie kaptury by nie
zaszkodziły.
Nikt normalny tutaj nie
przychodzi – pomyślała dziewczyna, z odrobiną obrzydzenia patrząc na
skrzywioną twarz mężczyzny, szepczącego konspiracyjnie w rogu sali do swojego
towarzysza.
No to dobrze trafiłaś –
zaśmiał się głosik podświadomości w jej głowie, a dziewczyna chcąc nie chcąc
musiała się zgodzić z tym stwierdzeniem. Usiadła bezwiednie na stołku obok
sióstr Patil i w dalszym ciągu rozglądała się po pomieszczeniu. Nawet nie
zwróciła większej uwagi na Hermionę, która zaczęła swoją przemowę. Nie przyszła
tu dla niej. To nie jej słowa były w tym wszystkim istotne. Dopiero zdanie
„Lord Voldemort powrócił” i reakcje pozostałych w jakiś sposób ściągnęły ją na
ziemię. Spojrzała na dziewczynę całkiem przytomnie zastanawiając się ile, z
obecnych tu osób w to uwierzy. No i przede wszystkim czy cokolwiek to zmieni w
jej, Narcize, sytuacji. Nawet nie była jeszcze pewna czy woli, żeby
czarodziejski świat dowiedział się o powrocie jej ojca z niebytu. W tej chwili
zdaje się uważać na to co robi, jest w miarę ostrożny, przynajmniej w
porównaniu do tego, co dziewczyna zna z opowieści i Historii Magii. Czasy w
których Voldemort był w pełni władzy były przecież jednymi z najmroczniejszych
w całej czarodziejskiej historii. To pewnie dlatego większość czarodziejów
stara się odepchnąć od siebie możliwość jego powrotu. Tak jakby mieli nadzieję,
że jeśli pomyślą, że coś jest niemożliwe, to rzeczywiście nie będzie to mieć
miejsca.
– Mamy uwierzyć w powrót Tego–Którego–Imienia–Nie–Można–Wymawiać,
tylko dlatego, że on tak twierdzi? – zapytał napastliwym tonem ścigający
Hufflepuffu. Narcize odwróciła głowę w jego stronę. Widać było, jak sceptycznie
jest nastawiony do całej sprawy. Być może też został zmuszony do przyjścia tu
przez kogoś ze swoich przyjaciół? Albo był ciekawy co wydarzyło się wtedy, gdy
Harry zniknął w labiryncie podczas ostatniego zadania Turnieju Trójmagicznego?
Pewnie jego rodzice należą do tej niesamowicie licznej grupy czarodziejów
mających nadzieję, że cała sprawa z rzekomym powrotem Lorda Voldemorta jest
tylko próbą zwrócenia na siebie uwagi przez piętnastoletniego chłopca,
łaknącego jeszcze większej sławy.
– Dumbledore w to wierzy...
– Dumbledore uwierzy mu we
wszystko – powiedział Zachariasz Smith, wciąż nie zmieniając tonu swojej
wypowiedzi. – Mamy prawo wiedzieć dlaczego Potter uważa, że Sami–Wiecie–Kto
powrócił, są na to jakieś dowody?
Hermiona próbowała załagodzić
sytuację, mówiąc, że nie po to się tu zebrali i nie dlatego zostało
zorganizowane to spotkanie. Narcize sądziła już, że niczego więcej o tamtych
wydarzeniach się nie dowiedzą. Że przybyłe osoby nie zmienią swojego stanowiska
w tej sprawie, chociaż i tak większość z nich pewnie Potterowi wierzyła.
Właściwie sama nie mogłaby zaprzeczyć, że osoby, które miały z nim do czynienia
na co dzień, nie miały powodów, żeby uważać że kłamie. W końcu w ostatnich
latach udowodnił, że ma niespotykaną zdolność do znajdowania się w sytuacjach
trudnych, a czasem wręcz pozornie niemożliwych i co najważniejsze, wychodzenia
z nich obronną ręką. Do tego uchodził za honorowego i skromnego, ktoś taki
musiał przecież odnaleźć rzeszę ludzi, wierzących w prawdziwość jego historii.
– Na jakiej podstawie
twierdzę, że Sami–Wiecie–Kto powrócił? – doszedł do jej uszu głos tego
chłopaka, którego wersji, podobnie jak zresztą większość tu zgromadzonych, była
ciekawa. – Bo sam go widziałem.
Narcize uniosła brwi,
zagryzając wewnętrzną część policzków.
Więc skoro jesteś
wybrańcem, to dlaczego go nie zabiłeś? – cisnęło się jej na usta, z ogromną
dozą żalu i braku zrozumienia. Żadne wydarzenia z początku wakacji nie miałyby
miejsca, a ona w końcu byłaby wolna, ze swoim ukochanym u boku.
Sama nie jesteś w stanie
tego zrobić, więc czemu oczekujesz tego od Pottera?
Fala goryczy rozlała się w jej
ciele, niczym gorąca herbata pita w zimowy wieczór. To był fakt, któremu nie
była w stanie zaprzeczyć. Po prostu za bardzo się bała. Bała się porażki. Bała
się konsekwencji. Bała się tego, co przyniósłby jej świat bez Voldemorta. A
może obawiała się też jego zemsty? W końcu sam mówił o sobie jako o istocie
nieśmiertelnej, ale czy rzeczywiście tak było? Narcize spróbuje walczyć,
oczywiście, w końcu jest Gryfonką. Ale z całą pewnością nie będzie starała się
wygrać za wszelką cenę.
– Myślisz, że będziesz w
stanie go pokonać? – usłyszała pytanie i dopiero po chwili zorientowała się, że
wypłynęło z jej ust. Zrobiła to nieświadomie, zupełnie naturalnie, jakby za
wszelką cenę ktoś musiał ją utwierdzić w przekonaniu, że to możliwe.
– Nie wiem – powiedział po
chwili Harry, patrząc na nią z jakąś zaciętością, której do tej pory nie była w
stanie u niego dostrzec. – Ale na pewno nie mam zamiaru poddać się bez walki. I
żadne z nas nie powinno – skierował swe słowa do wszystkich zgromadzonych. –
Ministerstwo nie chce, żebyśmy na zajęciach uczyli się bronić przed tym, co
czeka nas poza murami tej szkoły, więc sami musimy o to zadbać.
Narcize ostrożnie rozejrzała
się po twarzach przybyłych. Wszyscy w skupieniu słuchali tego, co Potter miał
do powiedzenia. Kiedy padały słowa, o zasługach chłopaka, każdy z przybyłych
wydawał się coraz bardziej przekonany o tym, że jednak jest niezwykły. Że ma
moc pokonania Czarnego Pana. Ale Narcize wcale nie czuła się pewna w tym
przekonaniu. Wiedziała jakie możliwości miał niegdyś jej ojciec. Jakie przerażenie
budziło jego imię, nawet po tym, jak utracił swą moc. Taki strach nie bierze
się znikąd. Co więc może mieć średnio uzdolniony chłopak, czego brakuje jednemu
z największych czarnoksiężników w historii magicznego świata? Umiejętność
latania na miotle? Przecież nie zmierzą się ze sobą w pojedynku quidditcha.
Dlatego właśnie Narcize nie jest w stanie uwierzyć, że Harry Potter może
odmienić jej los na lepsze.
Nie warto stawać po
przegranej stronie – szepnął cichutko, zwykle złośliwy głosik, gdzieś w
czeluściach jej umysłu. Jakby nawet jej podświadomość wstydziła się
wypowiedzieć tych słów głośniej. Wypiła duży łyk kremowego piwa, starając się
wyłączyć wszystkie sygnały dochodzące do niej z zewnątrz.
Więc stań po stronie
potwora, który każdego dnia gasi kolejny płomyk twojej nadziei na lepsze życie…
– Narcize, wchodzisz w to? –
szepnęła do niej Parvati, kiedy zgromadzeni uczniowie zaczęli się podnosić z
miejsc. Lekko skołowana dziewczyna przytaknęła energicznie, choć niezrozumienie
malowało się na jej twarzy. Nie słuchała o czym dokładnie była mowa, będąc zbyt
pochłoniętą własnymi przemyśleniami. Hermiona trzymała listę, na którą nie bez
oporów wpisywały się kolejne nazwiska. Kiedy przyszła pora Narcize, zawahała
się na moment. Normalnie w takiej sytuacji starałaby się przemyśleć wszystkie
za i przeciw, ale nawet nie przypuszczała jakie konsekwencje może jej przynieść
ten jeden, krótki podpis, który złożyła na pergaminie. Jak bardzo może tego
jeszcze pożałować.
Nie wierze! Nowy post! Ja już myślałam że całkowicie straciłam nadzieje że coś sie tutaj pojawi ale na szczęście zaglądałam tutaj codziennie!
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki za rozdział i pozdrawiam!
Ha! Kiedyś musiałam wrócić... mam nadzieję, że tym razem już na dłużej, bo mam jakieś nowo odkryte pokłady weny, niestety odwrotnie proporcjonalne do ilości wolnego czasu. Ale w sumie może to i dobrze - im mniej mam do roboty, tym trudniej mi się zabrać za cokolwiek. Tak czy siak wielkie dzięki za komentarz. Świadomość, że są ludzie czekający na nowy rozdział daje kopa do dalszego pisania.
UsuńNo i też pozdrawiam rzecz jasna, a co!
Witam,
OdpowiedzUsuńZaczynam pisać ocenę Twojego bloga. Proszę o niezmienianie ustawień bloga, a w razie takiej konieczności - o konsultację ze mną.
Pozdrawiam ciepło.
(Shiibuya)
Witam! W imieniu swoim i całej Załogi ocenialni Shiibuya z przyjemnością informuję, że właśnie ukazała się ocena Twojego bloga. Pozdrawiam i życzę miłego dnia z nadzieją, że docenisz moją pracę i kulturalnie skomentujesz recenzję.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie piszesz. Historia wciąga i nie można się od niej oderwać. Czekam na ciąg dalszy. Obserwuje i w wolnej chwili zapraszam do mnie - dopiero zaczynam, ale będzie u mnie bardziej pikantnie:)
OdpowiedzUsuńFantazyjna
mysli-bez-cenzury.blogspot.com
Cześć!
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Lisbster Blog Award!
Więcej informacji na moim blogu: castle-of-darkness.blogspot.com
Witam!
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy spis blogów na blogspocie. http://katalog-euforia.blogspot.com/
Dołącz do nas :)
Pozdrawiam, Alexx
Hej! :)
OdpowiedzUsuńNa niebieskim-piorem.blogspot.com pojawiła się ocena Twojego bloga [103].
Serdecznie zapraszam
Cześć!
OdpowiedzUsuńKiedy pojawi się nowy rozdział? Czekam z niecierpliwością.
Pozdrawiam,
Kiedyś Wingardium Leviosa a teraz Arachne
Dzisiaj znalazłam twojego bloga i... Zakochałam się. Super pomysł, główna bohaterka z fascynującą psychiką i ta sytuacja z głosem i Cassandrą. Wydaję mi się, że Narcize okaże się być jasnowidzącą czy coś w tym guście, bo Cassandra to imię wieszczki.
OdpowiedzUsuńPS Proszę *błaga na kolanach* kontynuuj te opowiadania, bo będziesz mieć na sumieniu moją psychikę zadręczoną myślami, co będzie dalej!
Wielkie dzięki za komentarz, jeśli wszystko pójdzie dobrze, to jutro wrzucę rozdział i to dłuższy niż którykolwiek dotychczas, także mam nadzieję, że wynagrodzę niektórym długie oczekiwanie :)
UsuńCześć!
OdpowiedzUsuńKiedy pojawi się nowy rozdział? Czekam od kilku miesięcy a nadal nic się nie pojawia...
Czekam niecierpliwie.
Pozdrawiam,
Arachne
Postaram się napisać w tym tygodniu ;)
UsuńNa http://o-pieprz.blogspot.com pojawiła się ocena Twojego bloga.
OdpowiedzUsuń